Negocjacje i przepychanki

avatar użytkownika elig

  W jednym ze swoich ostatnich "Geopolitycznych tygli" {TUTAJ} dr Jerzy Targalski zauważył ciekawą rzecz:

  "Tutaj trzeba rozróżnić podejście do Syrii takich państw jak Turcja, Iran, Chiny, które chcą inwestować w Syrii. Izrael, Arabia Saudyjska, ich interesuje Syria jako Syria. Natomiast dla Rosji i Stanów Zjednoczonych Syria jest jedynie instrumentem w sporze o to, czy Stany Zjednoczone zgodzą się, by Rosja miała swój udział w decyzjach w najważniejszych sprawach z polityki światowej, czy Rosja będzie miała strefę wpływów, w której będzie mogła robić co chce, czy będzie mogła doić Europę, uzależniać ją od swoich dostaw gazu i ropy.".

  To prawda.  USA nie mają własnych interesów w Syrii.  Dla nich jest ona ważna jako teren geopolitycznych gier, takich geopolitycznych przepychanek - kto kogo?  W innych konfliktach jest podobnie.  Weźmy sprawę Korei Północnej.  Stany Zjednoczone nie mają motywów do walki z tym państwem, bo rakiety i bomby Kima nie zagrażają poważnie terytorium USA [Korea płn. może wysyłać rakiety w kierunku wyspy Guam, ale wątpię, czy byłaby w stanie w nią trafić].  Nuklearne zbrojenia Kima były natomiast groźne dla Korei Południowej, Japonii, Chin i Rosji.  Chiny popierały reżim Kimów traktując ich państwo jako bufor między USA a Chinami.  Dochodziła do tego kwestia tzw. pierwiastków ziem rzadkich, niezbędnych we współczesnej technologii.  Chiny starają się monopolizować ich wydobycie przejmując kontrolę nad afrykańskimi złożami.  Duże ilości tych surowców znajdują się w Korei Płn.

  Sądzę jednak, że Chiny zauważyły wreszcie, że Korea Płn. przekształcająca się w mocarstwo nuklearne [jak zapowiadał Kim] przestanie być potulnym wasalem.  Dlatego też Chiny przyłączyły się w końcu do amerykańskich sankcji.  W końcu udało się zmusić Kima do rozmów z Koreą Płd. i ogłoszenia rezygnacji z programu nuklearnego i rakietowego.  Rozmowy trwają - zobaczymy co z nich wyniknie.

  Dlaczego USA wdały się w tę sprawę?  Ano z powodu "geopolitycznej przepychanki", tym razem miedzy USA a Chinami.  Stany Zjednoczone chcą mieć kontrolę nad morzami, w szczególności nad Pacyfikiem - aż do wybrzeży Chin i Korei,  Korea Płn w tym przeszkadzała i trzeba było ją spacyfikować, co właśnie się dzieje.

  

Etykietowanie:

5 komentarzy

avatar użytkownika Tymczasowy

1. Jednakowoz

ta amerykanska "pacyfikacja" rozni sie troche od dawnej "polityki kanonierek". Stany zjednoczone czuja sie odpowiedzialne za swiat i bronia go przed szalencem. Dotychczasowe przepychanki miedzy roznymi aktorami sprawily, ze moglby zostac przekroczony prog bezpieczenstwa. Orzel amerykanski wzniosl sie ponad swiatem, by go ratowac. W czasie dwoch wojen swiatowych tez to zrobil i uratowal Europe przejawiajaca tendencje samobojcze.
Tu naprawde chodzi o cos wiecej niz tradycyjna zabawa w kombinowanie kto z kim i przeciwko komu.

avatar użytkownika Tymczasowy

2. Z

P

avatar użytkownika UPARTY

3. Nie do końca zgadzam się z opinia P.Targalskiego.

Dla Chin kwestia handlu z USA jest sprawą życia i śmierci. Myślę, że po prostu Chiny sprzedały Koreę Północną w zamian za wolniejsze rozszerzanie sankcji handlowych. Oczywiście, czy umówiona transakcja dojdzie do skutku i w jakiem stopniu, to inna sprawa.
Wbrew pozorom tu wcale nie chodzi o bezpieczeństwo Japonii czy Korei Południowej co raczej o kwestie Zatoki Perskiej. Trzeba pamiętać, że zarówno Iran jak i Korea Północna maja aspiracje mocarstwowe i oba te kraje są poddane sankcjom z tym, że o różnym zakresie. Iran więc rozwija technologie, które nie są nimi objęte a Korea robi to samo ale gdy te dwa kraje wymienia się swoimi technologiami, to zrobi się groźnie ale przede wszystkim na Bliskim Wschodzie.
Realnie rzecz biorąc Korea Północna nie jest groźna dla nikogo. Jest po prostu za małym krajem do stworzenia realnego zagrożenia. Wątpię czy zdołała by użyć więcej niż jednej głowicy atomowej zanim został by zrównana z ziemią. A jedna, czy nawet dwie lub trzy głowice atomowe nie są w stanie zagrozić realnie żadnemu państwu poza samą Koreą Północną.
Jest to podobna sytuacja do umieszczenia przez Chruszczowa głowic atomowych na Kubie. Jednostka, która tam stacjonował mogła wystrzeliwać co 5 godzin jedną rakietę. Oczywiście przygotowania do wystrzelenia pierwszej też zabierał 5 godzin. Przyznał to po latach publicznie dowódca tej jednostki. Natomiast USA mogły zniszczyć tę bazę w ciągu mniej niż godziny środkami konwencjonalnymi. Oczywiście ze zdolności operacyjnych Rosjan zapewne zdawali oni sobie sprawę przez cały czas.
O ile jeszcze Rosjanie mogli straszyć, iż atak na Kubę będzie oznaczać wojnę atomową, bo w przypływie szaleństwa mogli spróbować ją wywołać o tyle w przypadku Korei jest to niemożliwe.
Tak więc jeśli do spotkania USA-Korea Płn. dojdzie to w jego efekcie osłabieniu ulegnie najpierw Iran i Hezbollahach a w dalszej kolejności Rosjanie i Asad.

uparty

avatar użytkownika amica

4. Syria i nie tylko

Żeby to było takie proste! Region jest kluczowy i po raz pierwszy Rosja ma tam swoje bazy. Splatają się i wykluczają interesy gospodarcze, polityczne, wojskowe i ideologiczne, w tym imigracja na różnych płaszczyznach. Co do Korei Płn. jest ona wasalem Chin w tylu zakresach, że o niezależności trudno mysleć. W ogóle te koreańskie próby nuklearne to dzieło speców z Chin i Rosji.

avatar użytkownika amica

5. Sprawa Rosji/Syrii

.Dzisiaj nad syryjską bazą szlag trafił Su=30SM czyli kolejny samolot rosyjski. Oficjalnie wpadł mu ptak do silnika, może to i prawda, ale może nie. Jest to 7. samolot od listopada 2015 r., do tego dodajmy 5 bojowych helikopterów i spore straty w ludziach. Na pokładzie transportowca było 32 osoby w tym generał, a w bazie przebywał szef sztabu wojsk powietrznych i lotniczych (i latał tym transportowcem). Putin o mało nie przegrał wyborów po rozwaleniu orzez Amerykanów grupy Wagnera czyli "ich tam nie tu" (ich tam nie ma). Nie dość, że mu wybili doborowych żołnierzy jeszcze zniszczyli masę sprzętu. Musiał się ratować bajkami o superrakietach atomowych. .