Dziura Bauca i jej następstwa.Na co liczą postępacy.

avatar użytkownika UPARTY

 Czy ich strategia jest bez sensu. Niekoniecznie!

Wbrew oficjalnym informacjom borykamy się z poważnymi problemami ekonomicznymi, można powiedzieć, że praktycznie weszliśmy w kryzys. Rentowność sprzedaży spadła do tak niskiego poziomu, że nie opłacają się żadne inwestycje związane z rynkiem wewnętrznym i ogólnie z zaopatrzeniem konsumentów, a wykazywana dochodowość firm polega na zwiększaniu się zapasów. Zgodnie z przepisami księgowymi przyrost remanentu, czyli też zapasów, jest traktowany jako dochód. Czyli wzrost zapasów pozwala, przynajmniej formalnie, zwiększać dochód a więc i rentowność działalności.

Inwestycje jednak to wydatki realne i muszą się one zwrócić w pieniądzu a nie tylko w zapisach księgowych. Stąd brak inwestycji niepublicznych, bo nie mają przy tak zaduszonym rynku sensu finansowego.

Rentowność sprzedaży spadła, bo na rynku jest mniej pieniędzy. Po pierwsze uszczelnienie podatkowe zdjęło z rynku ok 40 mld złotych, po drugie z giełdy wyparowało kolejnych 30 mld, daje to razem brak ok 70 mld złotych. Z tej kwoty ok.25 mld złotych wróciło na rynek w ramach programu 500+ a reszta poszła na zasypywanie „dziury Bauca”. „Dziura Bauca” to zabieg księgowy polegający na tym, że wydatki z danego roku przenosi się księgowo na rok następny i w związku z tym w danym roku nie wchodzą do deficytu budżetowego. Oczywiście można to robić z roku na rok, ale trzeba się liczyć, że z każdym następnym rokiem będzie ta dziura coraz większa. Objawem rynkowym tej dziury są zatory płatnicze. Powstają one w ten sposób, że osoby i firmy uprawnione do wypłaty z oficjalnego budżetu jakiej kwoty wydają ją lub o wiele częściej zobowiązują się wobec osób trzecich wydać je w roku, w którym znajdują się one w ich budżetach. Natomiast w budżecie państwa są one księgowo przesunięte na rok następny, więc w danym roku nie dochodzi do ich przelewu. Tak powstają długi jednostek budżetowych ze wszystkimi tego skutkami. Najpierw było to chroniczne zadłużenie szpitali i placówek służby zdrowia. Jak zaczęto budować autostrady, to zatory płatnicze pojawiły się w budżetach firm budowlanych.

Rząd PiS`u zaczął tę dziurę zasypywać. Polega to na tym, że niektóre wydatki budżetowe z roku następnego są pokrywane w roku bieżącym, czyli księgowo zaliczane do roku bieżącego . Nie dotyczy to jednak wszystkich wydatków a tylko tych, które były uprzednio przesunięte na przyszłość i dalej są „spóźnione”. Stąd też nie mają one pozytywnego wpływu na rynek a jedynie chronią przed kolejnymi zapaściami branżowymi.

Zwróćmy bowiem uwagę na jedną rzecz. Jeżeli jakaś firma plajtuje to jej długi są po prostu likwidowane. Czyli, poprzez plajtę firmy liczącej na pieniądze budżetowe państwo umarza swoje własne długi. Oczywiście w praktyce nie jest to tak bezpośrednie jak o tym piszę, ale de facto tak jest.

Tak więc w rezultacie widzimy wzrost sprzedaży detalicznej o ok. 25 mld złotych ale spadają inwestycje prywatne. Większość inwestycji prywatnych, zwłaszcza drobnych, była finansowana z „osobistych funduszy swobodnej decyzji”. Teraz te inwestycje zaniknęły. Osobisty fundusz swobodnej decyzji jest to kwota pieniędzy, która może być przez konsumenta dowolnie wydana. Każdy ma jakieś zobowiązania sztywne, są to wydatki takie jak czynsz za mieszkanie, podatki , koszt energii, zobowiązania bankowe, koszt wyżywienia, koszt transportu i telekomunikacji, itp. Te pieniądze są w zasadzie wydane przed ich zarobieniem i aczkolwiek fizycznie wpływają do kieszeni, to jednak realnie tylko przez kieszeń przepływają. Ponad to są kwoty którymi można swobodnie dysponować, można je zaoszczędzić lub wydać na co się chce. Te kwoty to właśnie wspomniany fundusz swobodnej decyzji. Jeśli jest on mały, to jest wydawany tylko w celu odtworzenia i to nie całkowitego, posiadanego mienia. Z reguły tzw. inwestycje prywatne są w sytuacji niedobory funduszu swobodnej decyzji odsuwane na nie wiadomo kiedy. Stąd ciągłe korekty w dół stopy prywatnych inwestycji, a przez to i inwestycji w ogóle, w całej gospodarce.

Pojawia się również w takiej sytuacji u wielu osób wrażenie obniżenia poziomu życia.

Relatywnie niskie oprocentowanie kredytów stymuluje co prawda kredyty hipoteczne, leasing głównie samochodów i zakupy ratalne różnych rzeczy, ale jest to używane głównie w celu odtworzenia posiadanego majątku, czyli zmiany samochodu na sprawniejszy, nowej lodówki, czy nawet zakupu lekarstw na kartę kredytową, gdy przyjdzie choroba.

W tej chwili wygląda na to, że w skali społecznej globalny fundusz swobodnej decyzji bardzo się zmniejszył. Widać to po spadających cenach towarów, których zakup można albo odłożyć, albo z których można zrezygnować, czyli np. ubrania, wakacje, lepsze jedzenie. To powoduje spadek rentowności handlu detalicznego tymi artykułami i związany z tym kryzys nadpodaży, a to powoduje powstanie zabójczej konkurencji cenowej mającej na celu nie tyle zarobek co przede wszystkim utrzymanie płynności finansowej. Dochód zaś jest wykazywany księgowo poprzez wzrost zapasów. Te firmy jednak przestają wydawać pieniądze na cokolwiek i praktycznie funkcjonują jako firmy-zombi. Rynkowo są w swoim środowisku nie aktywne, albo w ogóle nic nie kupują, albo częściej bardzo ograniczają zakupy surowców, energii, itd. To zaś przenosi z czasem skutki braku funduszy swobodnej decyzji na cała gospodarkę. Oczywiście gospodarka i całe społeczeństwo broni się przed tym mechanizmem. Po pierwsze eksport, po drugie obniżenie jakości produkcji i zmniejszenie ceny, po trzecie ułatwienia kredytowe w zakupach ratalnych po to by zapłata za towar wyszła z kategorii towarów finansowanych funduszem swobodnej decyzji a stała się płatnością obowiązkowa. Społeczeństwo zaś broni się tym, że np. zmienia się moda na ubrania. Nagle stały się modne ubrania b. tanie ( np. dresy i podkoszulki) oraz podarte w kolorach spranych, nagle stała się modna komunikacja rowerowa, czyli najtańsza z możliwych itd. Oczywiście w ten trend wpisują się tatuaże, bo jak nie ma jak wyróżnić się oryginalnym ubiorem, to zaczynamy się wyróżniać rysunkiem na skórze. W tej chwili jednak wygląda na to , że możliwości adaptacyjne zarówno społeczeństwa jak gospodarki zbliżają się do kresu.

Oczywiście, w pierwszej kolejności kryzys dotyka środowiska tradycyjnie przychylne postępakom, ale już zaczyna powoli dochodzić do środowisk potencjalnie pro-pisowskich.

Jak do nich dojdzie, to PiS zacznie tracić poparcie.

Myślę, że na to mogą czekać nasi przeciwnicy, by ludzie chcący się zemścić za swoje niepowodzenia mieli pewność, że głosując na PO na pewno skrzywdzą Pisiorów obwinianych za złą sytuacje społeczno-gospodarczą.

Czy jest to scenariusz realny? Sam nie wiem, ale wykluczyć tego nie mogę zwłaszcza, że poczucie pogarszania się warunków życia jest wielu środowiskach ewidentne. Są oczywiście środowiska, którym żyje się lepiej ale są to środowiska opiniozależne. Działa to tak, że ponieważ ja jestem pisiorem, to moi pracownicy albo staja się Pisorami albo odchodzą z pracy mimo że o polityce w firmie nie rozmawiam. Analogicznie jest po drugiej stronie. Mój znajomy, właściciel znanej piekarni i wielu sklepów z pieczywem stwierdził już ze cztery lata temu, że u niego jest już tylko jeden Pisior, ale nie może z nim nic zrobić i wręcz go chroni, bo jest to technolog odpowiedzialny za receptury pieczywa, więc jak go zwolni, lub sam się zwolni, to zmieni się jego smak i to może spowodować odsunięcie się klienteli. Jak jest obecnie u niego w firmie, bo gdy on się dowiedział, że ja też jestem Pisiorem to kontakty ustały. Nie dla tego, że on nie lubi jakoś specjalnie PiS a bardziej dla tego, że nic nie zrobił ze zjawiskiem zauważonym w firmie. Pierwszy objaw tego zjawiska miałem w bodajże na przełomie 2008 i 2009 roku. Szukałem pracownika i zdecydowałem się zatrudnić w sumie b. miłą panią. Gdy już w zasadzie po umówieniu się na zatrudnienie, zaczęliśmy swobodniej rozmawiać ona zorientowała się, że jestem pisowskim mohairem i jakby ją szlag trafił. Do dziś pamiętam jej słowa. „Taka radosna firma i pisowska (zapewne chodziło jej o kolory ścian i tego typu rzeczy), nie! Ja z takimi ludźmi nie chce mieć nic wspólnego”. Wstała i trzaskając drzwiami wyszła. Bezrobocie wtedy było problemem. Tak więc ja wiem, że ten mój znajomy nie prowadził żadnego mobbilngu politycznego, bo pracownicy sami sobie gotowali piekło a właściciel często nawet nie wie co się dzieje między pracownikami. Widzi objawy ale dopiero po dłuższym czasie i mo9że się tylko domyślać przyczyn.

Nawiasem mówiąc, to co zobaczyliśmy podczas ostatnie uroczystości poświęconej rocznicy parlamentaryzmu to przeniesie na grunt publiczny zjawisk powszechnych w rodzinach i firmach. Od wielu bowiem lat rodziny obchodzą wszystkie święta w grupach wyróżnionych politycznie, osobne Wigilie dla Pisorów i osobne dla Postępaków, to samo ze Świętami Wielkiej Nocy inne miejsca pracy dla jednych i dla drugich. Oni nas tolerują w swoim środowisku tylko wtedy, gdy bez nas nie mogą się obyć.

I teraz wracając do naszego głównego tematu. Co się stanie, gdy brak pieniędzy stanie się dokuczliwy dla części naszego środowiska, czy uda się uzupełnić braki w elektoracie beneficjentami socjalnymi, czy uda się zastąpić rozgoryczonych rolników kimś innym. Czy, jeżeli już mówimy o rolnikach jest jakiś program wspomagający pozycje ekonomiczna rolników poza powiązaniem ich w grupy producentów, czyli tak naprawdę ubezwłasnowolnieniu. Niestety nie ma takiego programu ani dla rolników, ani dla rzemieślników ani nawet dla żadnego zawodu, bo wszyscy o poglądach pisowskich będą dalej prześladowani.

I jeszcze słowo o statystykach. Dane statystyczne pokazują obraz gospodarki sprzed mniej więcej dwóch lat, przynajmniej jeśli chodzi o duże firmy. Bierze się to z cyklu sprawozdawczego. Tak naprawdę mimo, że spółki giełdowe mają składać raporty o swojej kondycji nawet co kwartał, to jednak pełny obraz jest widoczny tylko w bilansach rocznych. Te zaś są publikowane do połowy roku następnego, ale ponieważ można stosować te same triki księgowe co robi Ministerstwo Finansów i są one legalne ( z tego co wiem w całej Europie), więc dopiero po dłuższym czasie, widać co się dzieje naprawdę. Są prowadzone co prawda badania „nastrojów” wśród zarządzających przedsiębiorstwami ale ich nastrój wynika nie tylko z rzeczywistej sytuacji firmy ale również z możliwości kolorowania sprawozdania. Jak sprawozdanie może być dobre, to i nastrój jest świetny. Aż nagle dowiadujemy się, że firma CCC po wielu latach wspaniałego rozwoju nagle donosi o 140 mln zł straty w pierwszym kwartale br. Oczywiście tej stracie towarzyszy wyjaśnienie, że to przez zła pogodę i zmianę strategii na lepszą a akcjonariusze się denerwują, bo nie rozumieją chytrego planu zarządu. No cóż, dziurki w nosie i wykręty ma każdy. Dowiadujemy się też nagle, że firma H&M ma zapasy towarów na 4 mld € i akcjonariusze domagają się ich likwidacji. Dowiadujemy się, że 10% cła na samochody niemieckie mogą zahamować ich sprzedaż na rynku amerykańskim. Gdyby firmy samochodowe były dochodowe realnie, to takie cła miałyby znikome znaczenie. Wbrew pozorom rynek jest dość elastyczny chyba, że cała elastyczność rynku została już wyczerpana a firma nie ma żadnych rezerw. Czyli, już od dawna robi bokami a świetnie to jest w sprawozdaniach.

Tak więc jest już najwyższy czas byśmy zajęli się ekonomią realną.

6 komentarzy

avatar użytkownika Tymczasowy

1. Jednakowoz

moze daloby sie wprowdzic jakies korekty do wyliczen? "Uszczelneinie podatku zdjelo z rynku 40 mld zlotych". Zanim to sie stalo trudno powiedziec ile z tej sumy trafilo poza granice kraju do bezpiecznych miejsc. Takze oszusci robiacy na przyklad kilkadziesiat milionow zlotych niekoniecznie rzucali je natychmiast na rynek. Zwykle potrzeby podstawowe, oczywiscie w ich sensie, bo dla normalnych ludzi, na poziomie luksusowym i bez tego mogli miec zaspokojone.
Patrzac z drugiej strony, ten rzad oskarzany jest o rozdawnictow pieniedzy. I nie bez kozery. Mozna przyjac i sa na to dowody , ze znacznie wiecej niz na 500+ trafia na rynek.

avatar użytkownika UPARTY

2. @Tymczasowy

Przynajmniej w Warszawie większość tzw. luki vatowskiej, jeżeli nie całość to było wesoła aktywność naszych hochsztaplerów. Gdy zaczęło się uszczelnianie kilku moich znajomych po prostu zlikwidowało swoje firm z powodu braku możliwości ich funkcjonowania w "legalu". O innych słyszałem.Prawdę powiedziawszy nie słyszałem o większych przekrętach vatowskich zagranicznych. Nawet za czasów PO nie były one możliwe bez wsparcia Urzędów Skarbowych a to wsparcie mogli dostać, oczywiście nie gratis, tylko krajowi "sprytni". To były i są dalej całe gangi przede wszystkim nasze lub "naszopodobne". Naszopodobne to gangi POPów, czyli osób ( lub ich zstępnych) "Pełniących Obowiązki Polaka" ale rozliczane były te kanty w Polsce. To bardzo hermetyczne towarzystwo i z zagranicy nie bardzo można się do niego dostać. Trochę próbowali Włosi ale tak na prawdę zawsze byli na marginesie ( w przeciwieństwie do Słowacji). Najciekawsze jest to,że do tych gangów nie mieli otwartego dostępu ani "zieloni" ani "niebiescy". O ile przemyt paliw to była działka "zielonych" a alkoholu "niebieskich" to tzw karuzele (vatowskie) to już była głównie prywatna inicjatywa. To z resztą może i była przyczyna łatwości z jaką rząd te kanty ograniczył. Tak więc te wyliczenia są oczywiście szacunkowe ale raczej nie dokładne niż błędne. O ile wierzyć plotkom "niebiescy" z alkoholu już dawno przerzucili się na hazard a z czego żyją teraz "zieloni" to nie słyszałem żadnej plotki.

uparty

avatar użytkownika Tymczasowy

3. No to pieknie

Wlasnie przeczytalem powyzej wstepny zarys monografii opisujacej specjalizacje malwersacyjna roznych galezi dawnego panstwa PO-PSL. Zapowiada sie interesujaco. Tym bardziej, ze w calosc wplecieni byli zwykli gangsterzy, np. dawni cinkciarze.
Alez to byl kraj pookraglostolowy! Dac im troche czasu, to w przyszlosci bylby kraj porozbiorowy. Sprzedwczykow dzis w kraju co nie miara a i chetnych zagranicznych silaczy tez jest kilku.

avatar użytkownika michael

4. Czy rzeczywiście jest to dziura Bauca?

Stawiam hipotezę, że jest to starsza historia i przypisałbym to koszmarne zjawisko Leszkowi Balcerowiczowi. Otóż na początku przemiany gospodarki planowej na rynkową, stolica polskiej ekonomi została opanowana przez ortodoksyjnych opowiadaczy o cudownych właściwościach gospodarki rynkowej, która włączana jest jednym zręcznym ruchem. Działa pstryczek elektryczek. 
Cyk i już mamy ryneczek.

Abstrahuję od wszelkich rozważać ad personam, w szczególności dotyczących kwalifikacji pana Leszka Balcerowicza.
Chodzi o tę dziurę. 
Otóż wskazałbym na dwie sprawy, może nawet trzy.
1. Przemiana "gospodarki planowej w gospodarkę rynkową" jest bardzo skomplikowanym zjawiskiem, nieco przypominającym przemianę fazową w fizyce, jest trudnym procesem, w którym tkwią zjawiska, których nie było w czasie gospodarki planowej i nie będzie w dobrze urządzonej gospodarce rynkowej. 

2. Reforma 10 ustaw, czyli terapia szokowa Leszka Balcerowicza rozpoczęła się od grzechu pierworodnego składającego się, jak mniemam, z umyślnego błędu w wycenie:
  • Szokująco zaniżona wycena wartości polskiego majątku narodowego 
  • Szokująco zaniżona ocena sumarycznego zapotrzebowania Gospodarki Narodowej na pieniądz. 

Stąd wzięło się od samego początku zaniżone cash flow naszej polskiej gospodarki, co było uzasadniane polityką "trudnego pieniądza". Na ogół jest to polityka słuszna, ale bez przesady. W Polsce od samego początku pieniądza było za mało, dlatego był zbyt drogi i za trudny, jak na realny stan naszej ekonomiki i gospodarki pieniężnej. 

To wtedy pojawiła się potężna dziura, która miała bardzo wielkie negatywne echo monetarne.
  • Niska wycena wartości polskiego majątku narodowego była bezpośrednią przyczyną zaniżenia wartości wiarygodnego zabezpieczenia polskiego zadłużenia zagranicznego co z kolei zwiększyło koszt obsługi tego zadłużenia, co odczuwamy do dzisiaj.
  • Sprawność cash flow została obniżona dodatkowymi przeróżnymi dodatkowymi narzędziami w rodzaju wprowadzenia wewnętrznej wymienialności złotówki, przy zablokowaniu złotowego kursu wymiany walut. Inną takim narzędziem była ustawowa zamiana państwowych inwestycji w gospodarki planowej na wymagalne zadłużenie przedsiębiorstw wobec banków, co oczywiście automatycznie obniżało księgową wartość majątku narodowego.

3. No i wreszcie trzecia sprawa. Od początku III RP nastąpiło zainstalowanie licznych narzędzi zasilających kanały pozwalające na zasilanie masowego wyprowadzania pieniędzy poza polską gospodarkę. 

Oczywiście, było wtedy dużo pieniędzy o swobodnym dostępie. 
Ale poza polską gospodarką narodową, przynajmniej nie bezpośrednio.

Mówiąc bardziej bezpośrednio. Teraz następuje wymiana na polskim rynku inwestycyjnym. Złodzieje się wycofują, niestety razem z ukradzionymi pieniędzmi. Ale na miejsce złodziei pojawiają się inwestorzy. Po prostu inwestorzy.

Miejmy nadzieją, że ta dziura nie jest już po Baucu, ale jest jest zupełnie inną dziurą. Jest zniżką inicjującą wymianę jakości rynku.
avatar użytkownika UPARTY

5. @michael

Oczywiście nazwa "dziura Bauca" wzięła się od nazwiska osoby, która ja ujawniła a nie zrobiła.
Co do złodziei wycofujących się z rynku z pieniędzmi, to bym polemizował. Może takie przypadki się zdarzają, ale najczęściej jak złodzieje schodzą z rynku to z niczym, lub prawie niczym.
Te wszystkie "błędy" finansowe to oczywiście prawda, ale jednym z najgorszych utrudnień w przestawieniu się przedsiębiorstw na inaczej liczona efektywność była kwestia zwolnień grupowych. W przedsiębiorstwach socjalistycznych na początku tzw. transformacji były olbrzymie przerosty zatrudnienia a osobie zwolnień na skutek likwidacji miejsca pracy przysługiwała 6 miesięczna odprawa. Jak chciało się zwolnic pracownika bez likwidacji miejsca pracy to odprawa była najwyżej 3 miesięczna, czyli jak przedsiębiorstwo chciało zracjonalizować zatrudnienie i zmienić swoja strukturę wewnętrzną, co zawsze wiązało się ze zmianami organizacyjnymi polegającymi na likwidacji jednych stanowisk pracy a tworzeniu innych, to miało dodatkowe koszty.
Takich przykładów było dużo i wszystkie one świadczą o świadomym sabotażu Polski przez tzw. doradców zagranicznych a z drugiej o kompletnym braku zarówno woli obrony polskiej gospodarki jak i wiedzy ekonomicznej. Z resztą w wielu przypadkach brak wiedzy był powodował brak woli, bo jeśli nawet ktoś chciał coś zrobić to nie wiedział jak i w związku z tym nie robił nic.
Nie mniej jednak jakie by nie były przyczyny stanu obecnego to teraz stoimy przed wyzwaniem powiedziałbym krytycznym.

uparty

avatar użytkownika michael

6. Tak stoimy przed wyzwaniem krytycznym, to prawda

ale warto byłoby rozumieć istotę tego wyzwania, aż do samego korzenia powinniśmy rozumieć co się dzieje.
Mówiąc w przenośni - wygra ten, który dobrze wie co i kto ma w kartach.
I o to nam powinno chodzić.