Po wyborach- najtrudniejsze zadanie

avatar użytkownika UPARTY

Sukcesem jest niewątpliwie to, że przynajmniej na razie zmiany wprowadzone przez PiS zostaną utrwalone. W polityce wewnętrznej np. Prezydent Warszawy Trzaskowski będzie jednak musiał zgodzić się na powszechne wypłaty z programu 500+, które do wyborów sabotował mając nadzieje, że nowy Sejm jednak zmieni ten program. Będą kontynuowane inwestycje w kolej, będzie ochrona naszego górnictwa itd., itp. Być może w ciągu nadchodzącej kadencji uda się doczekać pierwszych owoców z tych działań.

W polityce zagranicznej dalej będzie budowanie podmiotowości Polski w Unii Europejskiej, będzie kontynuowana budowa sojuszu z USA i bez względu na dalszy przebieg Brexitu będzie podejmowana inicjatywa Międzymorza jako przeciwwagi dla inicjatyw francuskich w Basenie Morza Śródziemnego.

Stosunki z Niemcami będą coraz bardziej szorstkie, gdyż Polska nie widzi żadnego interesu w budowie niemieckiej strefy wpływów obejmującej i nasz kraj a kontynuowanie naszej polityki będzie dla Niemców coraz bardziej irytujące.

W kwestiach polityczno-społecznych widzimy dalsze rozprzestrzenianie się pisizmu jako dominującej ideologii. W zasadzie, to chyba tylko w dwóch województwach pisizm nie najsilniej reprezentowaną ideologią, co nie znaczy oczywiście, że jest ideologią większościową, bo takową jest jak na razie tylko gdzieniegdzie. Myślę też, że już niedługo pisizm zacznie rozprzestrzeniać się i w coraz większych miastach ale jak szybko to się zacznie, tego nie wiem. Z analizy podziałów kulturowo narodowościowych w Polsce można założyć, że podatnych na pisizm jest przynajmniej 65% populacji, czyli poparcie dla PiS`u może jeszcze wzrosnąć o około 20% lub nawet więcej.

Czyli w sumie nieźle.

Gdzie więc jest problem?

Problem w tym, że w wyborach do europarlamentu PiS miał większe poparcie niż w wyborach do Sejmu. Co więcej, powtórzę to, co pisałem już wcześniej. Otóż jak porówna się populację osób uczestniczących w eurowyborach z populacją osób uczestniczących w wyborach do Sejmu to te 45% poparcia w eurowyborach powinno przełożyć się na ok. 52%-53,5% poparcia w wyborach sejmowych a się nie przełożyło. Ponieważ wielu ludzi ma świadomość przytoczonych powyżej proporcji to oczekiwało zdecydowanie wyższego zwycięstwa PiS i dla tego są zawiedzeni, bo poracie dla PiS`u zamiast być wyższe okazało się być niższe.

Czyli mamy taką oto sytuację.

Z jednej strony rozprzestrzenia się pisizm i on jest podstawa poparcia dla PiS`u. Z drugiej strony PiS w wyborach do Europarlamentu miał też poparcie osób nie wyznających pisizmu i było to poparcie wynikające z oceny działań politycznych. Takie poparcie nazwijmy to technokratyczne, wynikające z zewnętrznego obrazu partii politycznej . W wyborach do Sejmu ono zniknęło. Został tylko twardy elektorat ideologiczny.

Jest to bardzo ważne w kontekście nadchodzących wyborów prezydenckich. Z poparciem na poziomie 43-45% reelekcji nie będzie, bo w drugiej turze potrzeba ponad 50%. Eurowybory wskazywały, że takie poparcie było ( ludzie uczestniczący w wyborach do Sejmu i prezydenckich to w zasadzie ta sama grupa) ale zniknęło. Natomiast sądząc z tempa rozprzestrzeniania się pisizmu, czyli ideologii, to w przyszłym roku tzw. twardy elektorat będzie wynosić może 2% więcej niż w tych wyborach parlamentarnych.

Natomiast Prezydent ze swoim Senatem może zablokować w zasadzie większość inicjatyw Sejmu i de facto pozbawić rząd znacznej części władzy ustawodawczej.

Tak więc już widać problem.

I teraz trochę wyznań osobistych. Pochodzę z rodziny inteligencji warszawskiej, z rodziny wykształconego mieszczaństwa, z rodziny która jeszcze przed I wojną światową i zajmowała się interesami i z racji wykształcenia zaliczała się do tzw inteligencji. W mojej tradycji rodzinnej jest zachowana obserwacja, iż nasza inteligencja miała zawsze pogardliwy stosunek do ludzi zajmujących się interesami. Próbował to zmienić, co paradoksalne, rusofilski B.Prus pisząc Lalkę. Zapewne była to książka „na zlecenie”, bo od czasów biblijnych wiadomo, że o sile państwa decydują wytwórcy, zwani wtedy rzemieślnikami. Już w czasach B.Prusa do prowadzenia interesów trzeba było być osobą bardzo wykształconą, choć może niekoniecznie musiało to być wykształcenie formalne, i do dzisiaj się to nie zmieniło. Zależało więc Rosjanom, by przedsiębiorczość rozwijać w całym imperium, a zwłaszcza na jego styku z Zachodem i przeszkodą okazał się być bariera mentalna nie pozwalająca warstwom wyższym, lepiej wykształconym, zajmować się interesami. Powstał taki stereotyp, że ludzie zajmujący się interesami są gorsi od tych co się interesami nie zajmują. Stąd Lalka, krytykująca taką postawę.

I teraz wracając do naszych czasów. Wystąpienie Kaczyńskiego w Lublinie wywołało duchy przeszłości czyli inteligenta, który sam nic nie wie skąd się biorą pieniądze a po pierwsze chce pouczać biznes i dzielić biznesmenów na lepszych gorszych ale co najważniejsze wykazał się kompletną ignorancją w sprawach ekonomicznych. Zarówno co do sposobu podejmowania decyzji o inwestycjach, jak i do stosunków między właścicielem firmy a pracownikami, jak również co do sytuacji ekonomicznej firm w Polsce. Stwierdzenie, że firmy w Polsce mają pieniądze, które mogą zainwestować ale nie chcą jest bzdurą. Okazuje się w PiS`ie nie ma ludzi, którzy zdają sobie sprawę z jednej oczywistości, że firma musi mieć pieniądze na pokrycie wszystkich swoich zobowiązań w każdym momencie i dopiero ponad tą kwotę zaczynają się pieniądze swobodnej decyzji. Przecież nikt rozsądny nie będzie ryzykować majątkiem potrzebnym do życia jemu i jego rodzinie bo jak coś pójdzie nie tak i trzeba będzie zlikwidować firmę, to jakoś trzeba będzie dalej żyć. Wbrew pozorom nawet spółka z ograniczoną odpowiedzialnością chroni w niewielkim stopniu, bo banki żądają zabezpieczenia każdego kredytu wekslem własnym właściciela. Rynek nie wypłaca pensji i nie ma na rynku okresu wypowiedzenia, ale tego żaden inteligent nie rozumie.

Owszem, można mówić, że przecież każda firma ma również należności, które można traktować jak rezerwę finansową. W niektórych wypadkach tak, ale tylko te, które są zagwarantowane bądź gwarancją bankową, bądź ubezpieczeniem. U nas natomiast nie ma żadnego systemu ubezpieczenia należności prywatnych a gwarancje bankowe, czy gwarancje dobrze wykonanej umowy są trudne do uzyskania i niezmiernie kosztowne.

Tak więc de facto przedsiębiorstwa ( jako sektor) nie mają wcale nadpłynności, którą mogą zainwestować. A PiS zaproponował zwiększenie kosztów funkcjonowania, czyli jeszcze większego zmniejszenia płynności. Oczywiście jest niby rekompensata w postaci niższego ZUS dla mniej zarabiających ale jest ona w zasadzie przeznaczona tylko dla samozatrudnionych i powoduje wzrost obciążeń vatowskich. Czyli PiS nakłania ludzi do patologicznej w sumie formy zatrudnienia, do pogłębiania strefy fikcji w gospodarce.

To zaś spowodowało iż, jak to wczoraj ładnie ujął Pan Sasin, niektórzy przedsiębiorcy zaczęli się obawiać propozycji, która miała im w rzeczywistości poprawić sytuację. No cóż, poprawę przez pogorszenie to my znamy.

Jakie to ma znaczenie wyborcze. Większość ludzi w Polsce pracuje w małych i średnich przedsiębiorstwach i dla zdecydowanej większości z nich pracodawca jest autorytetem w różnych sprawach, w tym i politycznych. Jak taki przedsiębiorca przekaże swoje obawy pracownikom, to oni traktują to poważnie i stąd taki zjazd poparcia PiS między wyborami do europarlamentu i Sejmu. Przy czym przekazanie takich obaw może być nawet tylko gestem, grymasem twarzy czy jakąś drobną uwagą. To wystarczy i wystarczyło.

Mamy więc wielki kłopot i trzeba zdawać sobie z niego sprawę.

Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. @UPARTY

" Większość ludzi w Polsce pracuje w małych i średnich przedsiębiorstwach i dla zdecydowanej większości z nich pracodawca jest autorytetem w różnych sprawach, w tym i politycznych. "

Pan tak na serio? Bez komentarza.
Jestem ekonomistka, byłam pracownikiem i prowadziłam firmę i mnie naprawdę nie da się wciskać opowieści dziwnej treści.
Sasin jest tam, gdzie jest, bo nie zna się ani na ekonomii tylko na karierze własnej.

Taką roszczeniowo-zachowawcza postawę opisana przez Pana, znam z autopsji, współpracowałam z rzemiosłem w PRL-u, obecnie obserwuję takich drobnych i średnich przedsiębiorców w Polsce gminnej. Ci zaczynający w PRL-u nie posunęli sie mentalnie ani o krok.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika UPARTY

2. Tych z PRLu to już prawie nie ma.

Sam prowadzę z jakimś tam powodzenie firmę, zatrudniam ludzi rozmaitych i dla większości z nich to co mówię jest ważne. Zdarza się również, że przychodzą do mnie po radę. Co do wpływu pracodawcy na poglądy polityczne pracowników i odwrotnie jestem tego pewien.
Znajomy prowadzi interes piekarniczy i ma dość dużo własnych sklepów z pieczywem. Zaraz po wyborach z 2015 roku powiedział mi , że u niego pracuje tylko jeden pisak i musi go chronić, bo jest niezbędny "przy recepturach". Zapytałem się więc go skąd u pracowników taka niechęć do pisaka i a on odpowiedział, że rozmawiał z żoną ( to firma rodzinna, oboje to PO) przy pracownikach i pozwolił sobie na złośliwe uwago wobec PiS`u, ze to był początek.
Po jakimś czasie rozmawiałem z drugim znajomym, tez z branży piekarniczej ale bardzie związanego z SLD niż z PO, który podkupił temu pierwszemu praktycznie całą brygadę i zdziwił się, że SLD ma tylu zwolenników wśród prostych ludzi. U mnie w firmie ( to zupełnie inna branża) jak ktoś mówi o sprawach publicznych to zawsze ma poglądy PiS`owskie, nawet jak tego nie słyszę.
Natomiast nie spotkałem firmy w której pracownicy nie naśladowali by sposobu zachowania szefa i sposobu bycia szefa. Nie mówię, że jest naśladownictwo dokładne ale widoczne.

uparty

avatar użytkownika Maryla

3. @UPARTY

nie odmawiam Panu prawa do własnej oceny.
Nie zmienia to faktu, że moje doświadczenia są diametralnie różne, przez lata pracy poznałam tysiące ludzi i nadal poznaję.Pracowałam w duzych centralach HZ, małych spółkach z o.o. i importerze luksusowej marki samochodowej na Polskę. Tylko w korporacjach ludzie są tak wyćwiczeni, że w trosce o swoja karierę staraja się nawet mysleć, jak im sugerują wytyczne.
Wszędzie mysla swoje, opowiadają szefom, co chcą słyszeć.
Poza tym nie spotkałam sie ze zjawiskiem , o jakim Pan pisze w relacjach - pracodawca-pracownicy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl